Jako, że miał to być mój pierwszy neutralizujący zaczerwienienia produkt, nie chciałam zbytnio kombinować. Szukałam czegoś niedrogiego, żeby obyć się z tematem. Więc gdy tylko zobaczyłam tą bazę w szafie Catrice, nie zastanawiając się wrzuciłam ją do koszyczka.
Już piszę czemu pojęcie nie zastanawiając się jest tak istotne :)
Więc zacznijmy od wad produktu, a dokładniej wady. Są to cholernie wielkie zielone drobinki! Nie, to nie są drobinki, to brokat, zielony brokat.
Za chiny-ludowe nie dało się uchwycić ich na zdjęciu. Ale wierzcie mi, na twarzy nie da się ich przeoczyć, nawet pod standardową warstwą podkładu da się je dostrzec.
Teraz zalety.
Bardzo ładnie niweluje zaczerwienienia, to całkiem niezły produkt anti-red. Baza dobrze się rozprowadza, wydaje się być bardzo wydajna. Nie wiem czy nawilża, ale na pewno nie przesusza skóry. Jest to tani produkt.
Podsumowując, byłabym bardzo zadowolona gdyby nie te drobinki. A tak to, cóż. Sama nie wiem, da się jej używać, ale...
Polecacie jakąś dobra bazę tego typu?
zielone drobinki? lol, ale bezsens...
OdpowiedzUsuńracja, to kompletny nonsens... Ah, gdyby nie to byłoby super...
UsuńTo samo miałam pisać :D
UsuńNie używam zielonej bazy wiec trudno sie wypowiadać, słyszałam że smashbox ma dobre tego typu produkty.
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie, ze zielona baze widzialam u Revlon z serii Photoready ;)
OdpowiedzUsuńsama uzywam baz, ale matujacych
Zielone drobinki? Hmmm to Ci wynalazek :D hihi
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam zieloną bazę z Clinique. Bosko neutralizuje czerwoności i nie ma drobinek ;)