środa, 27 sierpnia 2014

Rimmel 60 seconds - czyli krótki romans

Tyle dobrego się naczytałam i nasłuchałam na temat lakierów Rimmel, 60 seconds, że powiedziałam sobie: czemu by nie spróbować? Tak się zaczęło...


Trzy tygodnie temu podczas zwyczajnej, niewinnej przechadzce po Rossmannie kupiłam pierwszą 60 sekundówkę. Wybrałam wtedy kolor do not disturb. Gdy tylko wróciłam z nim do domu, zaraz pomalowałam nim pazurki. 

Lakier świetnie się nakładał, nie robił smug. Pędzelek bardzo wygodny, no i lakier faktycznie szybko schnął! Byłam zachwycona.

O ile dobrze pamiętam, na drugi dzień lub po dwóch dniach, musiałam po coś skoczyć do drogerii. Przechodziłam koło szafy Rimmel... Spojrzałam na swoje, wciąż pomalowane, paznokcie, lakier fajnie się trzymał, pamiętałam, że dobrze się nakładał... Wtedy kupiłam princess pink. Potrzebny był mi taki szybki lakier, który mogę nałożyć na krótko przed wyjściem, pasujący do wszystkiego.

Po kilku dniach od nałożenia do not disturb, chciałam w końcu użyć mojego pięknego nudziaka.


Żeby użyć nudziaka, musiałam przecież zmyć stary lakier...


Nie wierzyłam własnym oczom. To co po zmyciu zostało na moich palcach i paznokciach to ostatnie czego bym się spodziewała! Jeśli nie widzicie o co mi chodzi, to już piszę. Lakier odbarwia paznokcie i skórę naokoło. Na zdjęciu nie wygląda to tragicznie, bo na potrzeby postu pomalowałam paznokcie i szybko je zmyłam. Ale wyobraźcie sobie tylko jak to mogło wyglądać gdy lakier nosiłam kilka dni..! 

Wróćmy do lakieru princess pink. Wiadomo, ten ze względu na swój kolor, nie mógł stwarzać podobnych problemów. 



Uwielbiam ten kolor. Tak jak wspominałam, lakiery schną na prawdę szybko. To ich niesamowity plus. Jeśli chodzi o ten jasny odcień to dwie warstwy w zupełności wystarczą. Choć i jedna wygląda ładnie, daje paznokciom taki naturalny blask. Princess pink na pewno zagości u mnie na dłużej. 

Nie możemy zapomnieć o trzecim braciszku! Rapid Ruby. On dołączył do rodzinki, myślę około półtora tygodnia po zakupie pierwszego lakieru. To chyba było dość czasu, by zapomnieć o tym jak skrzywdził moje palce. Tak myślę, bo nie widzę innego wytłumaczenia, które usprawiedliwiało by mój zakup.


Gdy już go kupiłam to bardzo szybko mi się przypomniało o poprzednich odbarwieniach. A i o tym jak ciężko było się ich pozbyć. Ale fakt, faktem proces malowania, trwałość itp. mi odpowiadał. Kolor też całkiem przyjemny taka ciemna, jesienna czerwień. Niestety na zdjęciach nie umiałam tego wychwycić, dlatego tu jest bardziej intensywna. 


Tu ponownie "efekt" nie jest tak bardzo przerażający, bo od pomalowania do zmycia nie minęło wiele czasu. Zatem musicie mi wierzyć na słowo, że można się wkurzyć. 

Tak sobie dziś myślałam, podczas przygotowywania zdjęć, że nikt z tych którzy zachwalali te lakiery, szczególnie całą kolekcję by Rita Ora, nie wspomniał o tym jak odbarwiają paznokcie i paluchy. A przecież testowały więcej niż tylko biały kolor... :/ No chyba, że tylko moje robią takie coś, w co raczej byłoby mi ciężko uwierzyć lub nie trafiłam na opinię gdzie o tym mowa. 

Nie dam sobie też wmówić, że kolorowe lakiery tak już mają. Nie mają, też pewnie o tym wiecie, bo różne lakiery się kupuje. Nie zdecydowałam się na tą serię, biorąc pod uwagę tylko opinie blogerek i vlogerek, po prostu chciałam czegoś nowego, a te spisywały się ponoć całkiem nieźle. Dobra, bo wpadam w błędne koło :-)

Podsumowując: używanie i noszenie tych lakierów jak najbardziej na plus. Ale zmywanie to dla mnie koszmar i to decyduje o tym, że więcej ich nie kupię. Oczywiście z wyjątkiem tego nudziaka. 


A Wy miałyście ten sam problem z tymi lakierami? 




14 komentarzy:

  1. Również mam takie odczucia.. mam intensywną czerwień, która tez paskudzi.. i traumę mam gdy zmywam paznokcie, po prostu nie cierpię tego. Kolorki i aplikacja jest wspaniała, jednak to odbarwianie zachęca tylko do jasnych kolorków, które tez mam w kolekcji ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ah dokładnie, gdyby nie to zmywanie... Byłoby świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. wszystkie kolory sliczne, ja skusilabym sie na czerwien!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, wydaje się, że pasowałaby do Ciebie idealnie ;)

      Usuń
  4. Myślę, że użycie bazy pod lakier rozwiązałoby problem barwienia :)
    Ta czerwień bardzo ładna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. wtedy nie barwiło by paznokci, a to można zakryć innym lakierem :) dla mnie gorsze jest barwienie skóry palców ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. hmm, ja w ogóle mam ten problem z nasyconymi lakierami w odcieniach niebieskości, zieleni i czerwieni, niezależnie od marki. czasem pomaga stosowanie zmywacza w gąbce (takiego, co to się wkłada palucha do środka) - czasem (choć nie zawsze) zmywając problematyczny lakier takim zmywaczem nie mam potem zabarwionego wszystkiego naokoło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przy używaniu zwykłego zmywacza polecam też zmywanie lakieru w jednym kierunku i osobny płatek na każdy paznokieć :)

      Usuń
    2. mi się zdarzyło to wcześniej tylko w przypadkach czarnych lakierów.
      Wiadomo, zmywanie np. w jednym kierunku, osobnymi płatkami to jest rozwiązanie, które pomaga. Ale ja to nie mam do tego nerwów, często zmywam lakier na szybko :P

      Usuń
  7. nie zdarzył mi się taki problem od lat, od czasów nacięcia się na jakiś tani lakier
    przy ciemnych lakierach zabarwienie płytki to niestety dość częsty skutek uboczny - ale zawsze kładę jakąś bazę/odżywkę itp. ze skórkami takiego problemu nie miałam

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja kiedyś trafiłam na niebieski lakier, który barwił, ale to było juz dość dawno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja również od dawna nie spotkałam się z czymś podobnym

      Usuń
  9. Mam szary kolor z tych lakierów i aż z ciekawości sprawdzę jak zachowa sie u mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciemny szary? daj znać czy też Cię tak pomazał :)

      Usuń