Dziś króciutko o błyszczykach Sleeks Cream.
Mazidła z tej serii mam obecnie w użytku dwa. Pierw oceńmy "książkę po okładce", lubię ich proste opakowanie, niby nic specjalnego, ale świetne w swoim minimalizmie. Niektóre użytkowniczki nie przepadają za długim aplikatorem, dla mnie to żaden problem! Ode mnie duży plus za brak pędzelka, wolę gąbeczkowe rozwiązanie.
Jeśli chodzi o trwałość, jak zwykle ciężko mi się określić, bo w moim przypadku wszystko ma krótki żywot. Ale ten błyszczyk trzyma się całkiem nieźle. Kolor zjada się równiutko. Ja kupuje je co jakiś czas i do tej pory jestem zadowolona. Jeśli jeszcze nie miałaś z Nimi do czynienia, uważam, że warto im się przyjrzeć. Cena tego produktu nie jest specjalnie wygórowana, więc czemu by nie.
Może używałaś już tego inglotowskiego błyszczyka? Jeśli tak, koniecznie daj znać jak się u Ciebie sprawdził i na jaki kolor postawiłaś!
Ładnie wyglądają:) ja prawie nie używam blyszcxykow. Za to mam wielka słabość do balsamów:)
OdpowiedzUsuńOba świetne! Ale ten drugi wygląda szczególnie cudownie na ustach! *.*
OdpowiedzUsuńtak, tak, też wolę ten fioletowy :))
Usuńbardzo lubię nie tylko opakowanie ale i zawartość :) jestem raczej nie błyszczykowa (mam całe 3), ale z tym wyjątkowo się polubiłam. Najważniejsze że nie klei się i nie podkreśla skórek :) mam kolorek 94
OdpowiedzUsuń